Ponieważ mój blog, to nie tylko strona poświęcona przemyśleniom, ale jak sama nazwa wskazuje wydarzeniom z dnia dzisiejszego, to zaczynam nową linie postów ” Z nocnego życia hotelarza „. Krótkie posty o tym co nas spotyka jak pracujemy w hotelu na recepcji na nocnej zmianie. Wierzcie mi czasami dzieje się wiele ciekawych rzeczy. Praca wydawałaby się z jednej strony bardzo łatwa i prosta. Wszyscy śpią, nikt nie chodzi po hotelu, nikt nie marudzi i nie narzeka, nie ma tysiąca telefonów na minute, nikt nie przeszkadza… mmmmmmm cisza spokój. Ja mam to szczęście, że narazie jestem jedyną przeszkoloną osobą, żeby zastępować nocnego managera, aby szczęścia była pełnia, to zastępuję go w każdy piątek i sobotę. Co to oznacza? Brak wolnych weekendów, kiedy wszyscy oddają się piątkowym i sobotnim szaleństwom, ja zasiadam za buirkiem i loguje się do komputera. Tak zaczyna sie recepcyjna nocna zmiana.
Co do wydarzeń z nocnej sobotniej zmiany, to wszystko zaczyna się dokłądnie tak samo. Przychodze do pracy, witam wszstkich pracowników w drodze do biura, tam z szuflady wyciągam moją półtora-litrową butelke i ide na stołówkę pracowniczą i z maszyny uzupełniam ją gazowaną wodą. To moje nawodnienie na całą noc zmagań. Ze stołówki do windy i już w drodze do biur księgowości, gdzie z mojego sejfu wyciągam bank. Sprawdzam po drodze czy drukarka ma papier, bo nie ma nic gorszego niż brak papieru w połowie drukowania tony dokumentów robiąc nocny audyt. Po wykonaniu tych czynności idę na recepcję, tam odbieram zmiane od pracowników, którzy byli na popołudnie, przejmuję hotel pod swoje skrzydła. W tym momencie hotel w całości należy do mnie. Na nocnej zmianie, to ja odpowiadam za bezpieczeństwo całego hotelu. Zaczyna się, czekam na ostatnie przyjazdy gości jeśli takie są, robie raporty, drukuję, przeklepuję cyferki z lewa na prawo, z góry na dół i w poprzek. System tej nocy współpracował idealnie, nie zawsze tak jest. Hotel koło godziny 2 nad ranem milknie. Jest cisza, goście znikają w pokojach, kątem oka obserwuję cztery najważniejsze kamery, dwie na zewnątrz hotelu i dwie na lobby. Kiedy człowiek myśli, że wszystko jest ok, to wtedy się zaczyna…
Godzina 2:55 rano, pierwszy nalot, facet po 40tce pijany w sztos forsuje główne wejście – myśle gość hotelowy – obserwuje kamery, gość zygzakowatym krokiem idzie w kierunku wind, ale odbija rzuca się na jedną z sof i na niej zalega. Wstaję zza biurka, robię hałas, w tym samym czasie zegar wybija trzecią, podchodze gość otwiera oczy i zaczyna uciekać… Chwiejnym szybkim krokiem leci zamiast do wyjścia to na salę balową, pytam się „czy mogę panu w czymś pomóc?” i czy jest hotelowym gościem. On na to, że tak, to pokazuję mu windy, ten wchodzi i wciska guziki. No to pytam, czy ma kartę od pokoju bo inaczej nie wjedzie na górę, no to mi mówi, że nie ma, no to go pytam o dokument tożsamości (ID) na to on mówi, że musi wyjść. Pokazuję mu drzwi głównego wejścia, gość zygazkiem opuszcza hotel i tyle go widziałem.
Wracam do mojej recepcji i konytuuję pracę.
Godzina 3:15 rano, drugi nalot, młody chłopak, brudna biała koszulka, dredy na głowie, szturmuje mi lobby. Pytam, w czym mogę pomóc, pyta czy może skorzystać z łazienki, niestety standardowo mu odmawiam i tłumaczę, że toalety sa tylko dla hotelowych gości. Chłopak pyta czy mamy fontannę z wodą do picia (dość popoularne tu w USA na lotniskach i w parkach), niestety my nic takiego nie mamy, ale dostaję ode mnie butlkę z wodą i grzecznie opuszcza hotel.
Wracam do mojej recepcji i kontynuuję pracę.
Godzina 4 rano, trzeci nalot, trzech mężczyzn w wieku od 25 do 45, z wyglądu troche jak chłopaki z Huty tylko nie w dresach, a w dżinsach 😛 szturmują mi lobby. No więc wychodzę do nich, przyjmuję pozycje groźnego okrutnego managera, po głowie mi chodzą różne myśli. Pytam w czym mogę im pomóc, a oni na to, że tylko chcieli zobaczyć i jak małe dzieci zaczeli się ekscytować naszym zabytkowym sufitem na lobby, cykać fotki. Pozwoliłem dzieciom się chwile pobawić, po czym opuścili hotel beż zadnych problemów. Na szczęście, bo ja już byłem gotowy na akcje jak w filmach z Jean Claude Van Damme’m 🙂
Wracam do mojej recepcji i na szczęście do 7 rano jest już spokój. Oczywiście dla Waszej informacji, mamy ochoronę w hotelu, razem ze mna na lobby była jedna z ochroniarek, 160 cm wzrostu, przemiła osoba, nie mogę się doczekać kiedy zobaczę ją w akcji 😛 albo lepiej nie…






Doskonale rozumiem nocne zmiany, na szczęscie to w mojej starej pracy 🙂