I oto jest, budzik 5 rano, pobudka, szykujemy się do planowanego wyjazdu o godzinie punkt 6 rano! Nasz cel podróży „Atelope Canyon”. Niesamowicie ciekawe i magiczne miejsce, zawsze chciałem tam pojechać i przekonać się na własne oczy, czy faktycznie wygląda to tak jak na zdjęciach w Internecie. Na zwiedzanie trzeba mieć rezerwację, okazało się, że zbyt wiele osób wchodziło do kanionu nielegalnie i dlatego teraz wchodzi się jedynie z przewodnikiem. Są dwa kaniony dolny i górny, my wybraliśmy dolny z racji tego, że miał o wiele lepsze recenzje. Droga do celu była dość długa bo około 5 godzin, wszystko było wyliczone idealnie, na miejsce mieliśmy dotrzeć na 11 także byłoby jeszcze trochę czasu na odpoczynek. Naszą rezerwację musieliśmy potwierdzić do 11:50 a zwiedzanie było zaplanowane na 12:20, po przybyciu na miejsce okazało się, że jest godzinne opóźnienie także idealnie, mogliśmy odpocząć po podróży. Trasa była jak zwykle w tamtych rejonach malownicza, umieszczę filmik jak tylko go zmontuję. Razem z moim przyjacielem jesteśmy kierowcami, także zmienialiśmy się i pilotowaliśmy się na trasie, upewniając się, że kierujący ma wszystko czego potrzeba od wody po słodkie przegryzki. Zatrzymaliśmy się na posiłek, oczywiście nigdzie indziej jak w naszym tradycyjnym McDonaldzie. W trakcie posiłku wydarzyło się coś dziwnego. Nasza nawigacja nagle pokazała, że do celu dotrzemy na około 12 w południe… O matko!!!! Jak to możliwe aaaaaaaaaaa…. Moment na panikę… Wskoczyliśmy do auta i pognaliśmy jak szaleni… Na szczęście tajemnica się rozwiązała sama, okazało się, że przekraczaliśmy granice stanu, który był w innej strefie czasowej niż kanion stąd ta różnica w czasie na nawigacji. Dotarliśmy planowo! Zameldowaliśmy się w okienku, że jesteśmy, uiściliśmy wszystkie niezbędne opłaty. Chwila odpoczynku i razem z przewodnikiem i naszą grupą ruszyliśmy do kanionu. Nie mogłem uwiwerzyć w to co tam widziałem, zrobiłem masę zdjęć, Matka Natura odwaliła kawał dobrej roboty i stworzyła nieziemskie dzieło sztuki, mało tego nie potrzebowała do tego dłuta, wystarczyła sama woda i czas. Zwidzanie kanionu trwało koło 2 godzin, szyja i głowa bolała bo gdzie człowiek nie spojrzał tam magia, lewo, prawo, w górę i w dół, wszędzie chciałem zdjęcie. Po prostu wow! Miejsce, które na pewno warto odwiedzić będąc w USA!!! Po przejściu przez kanion antylopy, pojechaliśmy w kolejne miejsce, gdzie można podziwiać niesamowite dzieło Matki Natury. Wielki Kanion i Horseshoe Bend. Powalający widok na tą ogromną przepaść, a jednocześnie relaksujący, można leżeć nad krawędzią kanionu i napawać się widokami. Trzeba bardzo uważać, bo nie ma tam żadnych zabezpieczeń i jak się jest gapą to można skończyć na płasko na dnie kanionu. Zanim się obejrzeliśmy było już po 17 i zdecydowaliśmy się na powrót do Las Vegas, wypadało wrócić o rozsądnej godzinie. W trasie cały czas jeszcze przeglądałem zdjęcia bo byłem pod ogromnym wrażeniem tego co udało się zobaczyć. Ta wyprawa była wisienką na torcie. Wystarczy, że popatrzycie na zdjęcia w galerii poniżej, albo na mój instagramowy profil @lyionis.





