Witam wszystkich po dłuższej przerwie. W waszyngtonie przyszła szybciutko jesień, połączyła się troche z zimą przez chwile i temperatury spadły do okolicy 3 stopni…brrrrr dla mnie to juz wystarczy jako powód, żeby nie odklejać się od grzejnika lub nie wyłazić spod kołdry. Praca pochłonęła mnie troche bardziej niż zazwyczaj szczególnie, że teraz na recepcji wszystko dla mnie jest nowe… Uczę się radzić sobie z nowym rodzajem stresu i tą codzienną nieprzewidywalnością… Przydzielam pokoje, planuje swój dzień, a potem patrzę na wejście główne hotelu i przez głowę przelatuje mi miliony myśli i scenariuszy. Kto następny przekroczy próg hotelu, mężczyzna czy kobieta, jaki będzie mieć humor, czy przyleci z daleka, co mogę zrobić, żeby doświadczenie w hotelu było jak najlepszę czy będę mógł zażartować czy lepiej nie… Tyle nowych czynników i tyle nowych wrażeń, codziennie coś innego. Pracując na „Housekeepingu” nie powiem, ale lubiłem tą przewidywalność, wiesz z kim pracujesz i kogo na co stać, na recepcji nie ma tego… Cały czas jest ruch, cały czaś ktoś coś chce cały czas dzwoni telefon… Szybko uodparniam się na gości którzy próbują Ci zepsuć humor, tego mi bardzo brakowało, teraz nawet zaczynam to lubić. Zobaczymy co przyniesie kolejny rodział. Minęły już dwa lata w stolicy, czas planować i organizować nowe przygody. Końcówka roku jest zawsze idealna na podsumowanie całego roku i wyznaczenie sobie nowych celi do zrealizowania. Nad tym teraz mocno pracuje… Więcej wkrótce…





