Z nocnego życia hotelarza… odc 3

Dwie z czterech nocek za mną, dzisiejsza tzn. sobotnia, zapowiadała się całkiem spokojnie, za spokojnie. Pierwsze dwie godziny mineły szybciutko, a potem jak zawsze się zaczęło. Dwa wesela, jedno w hotelu drugie poza. Pijani goście na lobby. Pan młody żądający podwyższenia klasy pokoju do apartamentu prezydenckiego. Bogate rozpuszczone pijane człowieki! Wywracający się na lobby, przy okazji razem z meblami, żałosny widok. I pomiędzy tym wszystkim, grzecznie i stanowczo trenujący najpiękniejsze słowo wieczoru: NIE. Na szczęście wszystko wyciszyło się koło 4 nad ranem i reszta nocy była już spokojna. Za to na kolację w pracy był nieziemski stek, coś pysznego, z grzybami, rozpływający się ustach. Jeszcze czegoś takiego nie jadłem. No i standardowo w sobotę pizzerie podrzucają nam darmową pizze. Więc w sumie nie było tak źle. Teraz już spowrotem na nogach, niestety przeziębienie nadal trzyma także się ratuje, bo zostały tylko dwa dni do wyjazdu. Musze być w 100% operacyjny. No to zaczynamy dzień!

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

Z nocnego życia hotelarza… odc.2

Dzień dobry wszystkim, właśnie wstaje po mojej pierwszej z 4 nocek jakie będę miał w nadchodzących dniach. Właściwie, to pracuję teraz pod rząd 7 dni, ale to tylko po to, żeby jak najmniej urlopu wykorzystać na mój wyjazd, który już niebawem bo w środę rano! Doczekać się nie mogę. Co do nocy w hotelu, to była to chyba jedna z najnudniejszych jakie miałem do tej pory. Cyferki na raportach się zgadzały jak nigdy, systemy współpracowały bez zarzutów. O 4 nad ranem byłem już po wszystkim, trzeba było tylko dotrwać do 7 rano, a to zawsze jest najgorsze. Może dzisiaj nic ciekawego się nie wydarzyło, ale za to w zeszły piątek, to miałem spotkanie chyba z najbardziej nadgorliwym kandydatem do pracy w naszym hotelu. Koło 4 rano, wtargnął do hotelu młodzieniec ubrany na czarno, ewidentnie po kilku głębszych. Standardowo wyszedłem do niego, pytam w czym mogę pomóc, a on mi na to, że on chce tu pracować i chce mieć rozmowę kwalifikacyjną i to teraz… Przypominam jest sobotni poranek około 4 nad ranem… Ponieważ nie chciałem być niemiły, to mu tłumaczę, że musi aplikować online, że dział personalny dziś nie pracuje, na to on się zaczyna irytować i złościć, że jak to tak, że on ma wykształcenie i on poczeka, bo on by chciał pracować na restauracji i on nie wyjdzie dopóki ktoś z nim nie porozmawia. Brawo dla niego za odwagę, to na pewno, tylko pytanie czy tak samo odważny jest na trzeźwo. Niestety musiałem zmienić ton z miłego na dość ostry i prostolinijny. Zapytałem czy rozumie angielski, bo właśnie mu wyjaśniłem, co ma zrobić, żeby do nas do pracy aplikować i kiedy może na cokolwiek liczyć, plus w dość miły sposób dałem mu do zrozumienia, że przyjście do hotelu w stanie wskazującym o tak nienormalnej porze i pod wpływem alkoholu mogło właśnie zaprzepaścić wszystkie jego szanse. Oburzył się strasznie, powiedział, że jednak mu się tu nie podoba, że ma to całe wykształcenie i wymienia tytuły swoje, po czym stwierdza, że co to za Ameryka, że pracy nie może znaleść… Pozostało mi tylko tą kwestię przemilczeć i odesłać go dokładnie tam skąd przyszedł…

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

Burgery i ja, ja i burgery…

Do tego, to już chyba większość znajomych się przyzwyczaiła, że wyjście ze mną do restauracji może się skończyć tylko w jeden sposób. Jeśli moje oko znajdzie w menu burgera, to nawet nie ma wątpliwości, że to będzie właśnie mój posiłek. Myślę, że śmiało moge się przyznać do tego, że tylko w ciągu ostatnich dwóch latach, na moim talerzu burger, jako główne danie, lądowął około 200 razy :-). Burger, w którym jestem zakochany od pierwszego wejrzenia serwuje restauracja w mojej bardzo bliskiej okolicy „Logan Tavern”. Mój burger nazywa się „LT Burger” i jest taki trochę nietypowy, oprócz bułki i pysznego mięsa zawiera: bekonowy dżem, grzybki shitake, ser, korniczony, i czosnkowy sos. Połączenie tych składników w jakiś magiczny sposób pobudza wszystkie moje kubki smakowe i powoduje pojawienie się baaaaardzo szerokiego  uśmiechu na twarzy. Muszę się przyznać, że tych właśnie burgerów w mojej ulubionej restauracji zjadłem do tej pory 39. 30ty burger był na koszt restauracji, zrobili mi niespodziankę i podali go przyozdobionego zimnymi ogniami. Jeszcze jeden, który zrobił na mnie wrażenie i nie wiem czy nie stanie na podium to ten z Grubej Buły w Krakowie, moich wow, mmmm, woow, nie było końca!!!! Na burgera nie trzeba mnie zapraszać dwa razy. Bistro Bene, Pinakoteka, Shake Shack, Mc Donalds, Le Diplomate, Bare Burger, 5 Guys, In-n-out, 5 Napkin Burger, Gruba Buła, to lista tylko kilku miejsc, gdzie to niesamowite danie trafiło na mój talerz. Dobrze zrobiony, świeże mięso i inne składniki, to jest to co powoduje, że to danie za każdym razem potrafi być inne i pyszne. Oczywiście nie jem ich codziennie, a i trenować musze odrobinę więcej, żeby kalorycznie zmieścił się w granicach normy, albo przynajmniej tej normy nie przekroczył znacznie. Przeprzyszne!!! Smacznego!!!

 

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

Z życia codziennego…

Praca na hotelowej recepcji nie jest taka prosta jakby się wydawało. Ten tydzień pomimo tego, że pracowałem jedynie 3 dni na popołudniowej zmianie, dał mi mocno w kość. Co zadziwiające, kolejne 4 dni pracy jakie mam przed sobą, to nocne zmiany, jakoś z utęsknieniem na nie wyczekuję. Da mi to trochę odpocząć i zregenerować siły, szczególnie przed wyprawą, z której będzie na bieżąco relacja w przyszłym tygodniu. Trochę próbuje położyć mnie jakieś przeziębienie, ale staram się nie dać i mam nadzieję wrócić do pełni sił. Dziś dzień był dość spokojny, nawet goście hotelowi mili i niewymagający. Oby i weekend taki był. Zresztą staram się o pracy nie myśleć, bardziej koncentruję moją uwage na tym jaka przygoda czeka mnie od środy!!! 🙂 Dzień dobry! I dobranoc!!!!

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail