Z nocnego życia hotelarza… odc 3

Dwie z czterech nocek za mną, dzisiejsza tzn. sobotnia, zapowiadała się całkiem spokojnie, za spokojnie. Pierwsze dwie godziny mineły szybciutko, a potem jak zawsze się zaczęło. Dwa wesela, jedno w hotelu drugie poza. Pijani goście na lobby. Pan młody żądający podwyższenia klasy pokoju do apartamentu prezydenckiego. Bogate rozpuszczone pijane człowieki! Wywracający się na lobby, przy okazji razem z meblami, żałosny widok. I pomiędzy tym wszystkim, grzecznie i stanowczo trenujący najpiękniejsze słowo wieczoru: NIE. Na szczęście wszystko wyciszyło się koło 4 nad ranem i reszta nocy była już spokojna. Za to na kolację w pracy był nieziemski stek, coś pysznego, z grzybami, rozpływający się ustach. Jeszcze czegoś takiego nie jadłem. No i standardowo w sobotę pizzerie podrzucają nam darmową pizze. Więc w sumie nie było tak źle. Teraz już spowrotem na nogach, niestety przeziębienie nadal trzyma także się ratuje, bo zostały tylko dwa dni do wyjazdu. Musze być w 100% operacyjny. No to zaczynamy dzień!

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

Sobotnie zmagania z wiedzą…

Otóż moi drodzy, dzisiaj po tym jak wstałem i zasiliłem swój mózg odrobiną cukru, to postanowiłem wrócić do uruchomienia mojego bloga również w wersji angielskiej. Co się okazuję, że przez główną stronę WordPressa trzeba toszku sporo zapłacić. No to żeby tego uniknąć, czas było zabrać się za odrobienie lekcji i pobudzenie szarych komórek do działania. Kilka filmików na YouTube i prawie się udało, jeszcze chwila i blog będzie dostępny i dla znajomych posługujących się językiem angielskim. Najlepsze jest to, że ten post powinienem napisać chyba po angielsku, bo niestety nikt tego „mumbo dżambo” polskiego nie zrozumie. Ale co tam! Jestem z siebie dumny bo to oznacza, że mój mózg jeszcze potrafi się czegoś nowego nauczyć.

A co do dzisiejszego dnia, to po tym jak zmęczyłem głowę nad technicznymi zagadnieniami, to oczywiście oddałem się cielesnym przyjemnościom na siłowni. Do tego wszystkiego pogoda nas dzisiaj rozpieszcza, błękitne niebo, 31 stopni. No takie soboty to ja lubię!!!! Wysyłam trochę tego ciepła do Polski, bo widziałem, że mi tam Wisła Bulwary podmywa w moim kochanym Krakowie

 

.

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

Z nocnego życia hotelarza… odc.2

Dzień dobry wszystkim, właśnie wstaje po mojej pierwszej z 4 nocek jakie będę miał w nadchodzących dniach. Właściwie, to pracuję teraz pod rząd 7 dni, ale to tylko po to, żeby jak najmniej urlopu wykorzystać na mój wyjazd, który już niebawem bo w środę rano! Doczekać się nie mogę. Co do nocy w hotelu, to była to chyba jedna z najnudniejszych jakie miałem do tej pory. Cyferki na raportach się zgadzały jak nigdy, systemy współpracowały bez zarzutów. O 4 nad ranem byłem już po wszystkim, trzeba było tylko dotrwać do 7 rano, a to zawsze jest najgorsze. Może dzisiaj nic ciekawego się nie wydarzyło, ale za to w zeszły piątek, to miałem spotkanie chyba z najbardziej nadgorliwym kandydatem do pracy w naszym hotelu. Koło 4 rano, wtargnął do hotelu młodzieniec ubrany na czarno, ewidentnie po kilku głębszych. Standardowo wyszedłem do niego, pytam w czym mogę pomóc, a on mi na to, że on chce tu pracować i chce mieć rozmowę kwalifikacyjną i to teraz… Przypominam jest sobotni poranek około 4 nad ranem… Ponieważ nie chciałem być niemiły, to mu tłumaczę, że musi aplikować online, że dział personalny dziś nie pracuje, na to on się zaczyna irytować i złościć, że jak to tak, że on ma wykształcenie i on poczeka, bo on by chciał pracować na restauracji i on nie wyjdzie dopóki ktoś z nim nie porozmawia. Brawo dla niego za odwagę, to na pewno, tylko pytanie czy tak samo odważny jest na trzeźwo. Niestety musiałem zmienić ton z miłego na dość ostry i prostolinijny. Zapytałem czy rozumie angielski, bo właśnie mu wyjaśniłem, co ma zrobić, żeby do nas do pracy aplikować i kiedy może na cokolwiek liczyć, plus w dość miły sposób dałem mu do zrozumienia, że przyjście do hotelu w stanie wskazującym o tak nienormalnej porze i pod wpływem alkoholu mogło właśnie zaprzepaścić wszystkie jego szanse. Oburzył się strasznie, powiedział, że jednak mu się tu nie podoba, że ma to całe wykształcenie i wymienia tytuły swoje, po czym stwierdza, że co to za Ameryka, że pracy nie może znaleść… Pozostało mi tylko tą kwestię przemilczeć i odesłać go dokładnie tam skąd przyszedł…

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

Burgery i ja, ja i burgery…

Do tego, to już chyba większość znajomych się przyzwyczaiła, że wyjście ze mną do restauracji może się skończyć tylko w jeden sposób. Jeśli moje oko znajdzie w menu burgera, to nawet nie ma wątpliwości, że to będzie właśnie mój posiłek. Myślę, że śmiało moge się przyznać do tego, że tylko w ciągu ostatnich dwóch latach, na moim talerzu burger, jako główne danie, lądowął około 200 razy :-). Burger, w którym jestem zakochany od pierwszego wejrzenia serwuje restauracja w mojej bardzo bliskiej okolicy „Logan Tavern”. Mój burger nazywa się „LT Burger” i jest taki trochę nietypowy, oprócz bułki i pysznego mięsa zawiera: bekonowy dżem, grzybki shitake, ser, korniczony, i czosnkowy sos. Połączenie tych składników w jakiś magiczny sposób pobudza wszystkie moje kubki smakowe i powoduje pojawienie się baaaaardzo szerokiego  uśmiechu na twarzy. Muszę się przyznać, że tych właśnie burgerów w mojej ulubionej restauracji zjadłem do tej pory 39. 30ty burger był na koszt restauracji, zrobili mi niespodziankę i podali go przyozdobionego zimnymi ogniami. Jeszcze jeden, który zrobił na mnie wrażenie i nie wiem czy nie stanie na podium to ten z Grubej Buły w Krakowie, moich wow, mmmm, woow, nie było końca!!!! Na burgera nie trzeba mnie zapraszać dwa razy. Bistro Bene, Pinakoteka, Shake Shack, Mc Donalds, Le Diplomate, Bare Burger, 5 Guys, In-n-out, 5 Napkin Burger, Gruba Buła, to lista tylko kilku miejsc, gdzie to niesamowite danie trafiło na mój talerz. Dobrze zrobiony, świeże mięso i inne składniki, to jest to co powoduje, że to danie za każdym razem potrafi być inne i pyszne. Oczywiście nie jem ich codziennie, a i trenować musze odrobinę więcej, żeby kalorycznie zmieścił się w granicach normy, albo przynajmniej tej normy nie przekroczył znacznie. Przeprzyszne!!! Smacznego!!!

 

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail

Z życia codziennego…

Praca na hotelowej recepcji nie jest taka prosta jakby się wydawało. Ten tydzień pomimo tego, że pracowałem jedynie 3 dni na popołudniowej zmianie, dał mi mocno w kość. Co zadziwiające, kolejne 4 dni pracy jakie mam przed sobą, to nocne zmiany, jakoś z utęsknieniem na nie wyczekuję. Da mi to trochę odpocząć i zregenerować siły, szczególnie przed wyprawą, z której będzie na bieżąco relacja w przyszłym tygodniu. Trochę próbuje położyć mnie jakieś przeziębienie, ale staram się nie dać i mam nadzieję wrócić do pełni sił. Dziś dzień był dość spokojny, nawet goście hotelowi mili i niewymagający. Oby i weekend taki był. Zresztą staram się o pracy nie myśleć, bardziej koncentruję moją uwage na tym jaka przygoda czeka mnie od środy!!! 🙂 Dzień dobry! I dobranoc!!!!

Facebooktwitterredditpinterestlinkedinmail